Uzależnienie rozpływa się w powietrzu
O oddechu, który uratował mi życie: Moja droga do trzeźwości
Było już późno. Znowu nie spałem. Mijała bodaj piąta noc, kiedy leżałem w łóżku z oczami szeroko otwartymi, w gorączkowym półśnie - skacowany nie od alkoholu, ale od jego braku. Odstawienie. Miałem majaki, serce waliło jak młotem, a ciało było jak po walce z potworem, którego sam karmiłem. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu aż znowu wrócę do butelki. Wtedy wiedziałem aż koniec jest bliski, bo ta historia się powtórzy, a ja już naprawdę nie miałem siły jej powtarzać.
Ale wtedy coś we mnie, coś bardzo cichego, prawie zapomnianego, przemówiło: wróć do korzeni.
Nie chodziło o korzenie terapeutyczne. Terapia poznawczo-behawioralna towarzyszyła mi przez cztery lata. Zgłaszałem się sam, regularnie uczęszczałem, naprawdę chciałem przestać pić. Ale CBT - choć pomocna - nie była dla mnie przełomowa. Rozgrzebywała stare rany, dawała chwilowy wgląd, ale nic nie zmieniało się w rdzeniu. Jakby wszystko zostawało na poziomie głowy. Wiedziałem, co się ze mną dzieje, ale nie potrafiłem tego poczuć. Nie potrafiłem zmienić się.
Bo zrozumienie intelektualne to tylko połowa drogi.
Z perspektywy poznawczej możemy doskonale rozumieć nasze mechanizmy. Wiedzieć, że picie jest próbą ucieczki od bólu, że trauma z dzieciństwa zniekształca nasze reakcje, że potrzebujemy granic i współczucia. Ale to jest wiedza z poziomu kory przedczołowej - narratora głowy.
Problem w tym, że ten narrator często nie ma dostępu do reszty nas. Ciało może nadal pamiętać inaczej. Emocje mogą nadal żyć swoim życiem. Tak jak pisał Bessel van der Kolk: "Ciało zachowuje się tak, jakby trauma nadal trwała".
Innymi słowy możesz wiedzieć, że masz problem, możesz znać każdą teorię psychologiczną - a i tak nie zmienić nic. Bo dopóki nie poczujesz prawdy, ona nie ma mocy. Dopiero kiedy ciało mówi „tak”, a emocje płyną bez zakłóceń, następuje coś, co nazwałbym pełnym zrozumieniem. Zintegrowanym.
To jest właśnie różnica między przeczytaniem o czymś a doświadczeniem tego. Jak pisał Alan Watts: „Nie możesz zrozumieć wody, dopóki nie zanurzysz się w niej całkowicie”.
Wspomnianej z początku nocy przypomniałem sobie o książkach, które czytałem jako nastolatek. Jedna z nich to "Oddychanie holotropowe" Stanislava Grofa. Przypomniałem sobie, że choć znałem ją w teorii, nigdy nie spróbowałem w praktyce. Zdesperowany, a może raczej otwarty jak nigdy wcześniej, zacząłem oddychać.
I tak dopaliło się moje alchemiczne nigredo.
Oddychanie to nie tylko wymiana gazowa.
Od następnego dnia codziennie oddychałem. Wim Hof, tummo, czasem intuicyjnie - po prostu siadałem i pozwalałem ciału prowadzić. To nie była od razu rewolucja. Ale po trzech miesiącach, czyli dokładnie tyle, ile zazwyczaj wytrzymywałem między ciągami coś było inaczej. Byłem trochę inny. Po pół roku moje terapeutki, zaskoczone, przyznały to samo. Zakończyłem terapię.
Bo oddychanie to jedyny automatyczny proces życiowy, który możemy kontrolować świadomie. To jak mieć dostęp do panelu sterowania układem nerwowym. Gdy zacząłem codziennie praktykować intensywne techniki oddechowe, zauważyłem coś, co przez lata terapii mi umykało: byłem w stanie poczuć, zanim pomyślałem.
Oddech to droga, nie narzędzie
Można jednak przeczytać nawet i setki książek o oddychaniu, można znać każdy protokół Hubermana czy każdego oddechowego guru, ale dopóki nie doświadczysz – nie zintegrujesz. "Nie zrozumiesz, póki nie uwierzysz, ale nie uwierzysz, póki nie doświadczysz" - św. Augustyn.
Dla mnie oddychanie stało się codziennym rytuałem odzyskiwania kontroli. Nie kontroli w sensie dominacji, ale w sensie obecności. Bo kiedy jestem obecny, nie muszę uciekać. Nie muszę pić. Nie muszę siebie naprawiać – mogę siebie być.
Przypomina mi to jedną z przeczytanych sufickich bajek: "Taniec nie istnieje bez tancerza, ale tancerz nie jest tancerzem bez tańca. To jedno i to samo. Bóg tańczy swoje stworzenie".
W oddechu czuję ten taniec - nie jestem tylko obserwatorem życia, ale jego uczestnikiem. To właśnie oddech pozwala mi tańczyć z tym, co jest, bez potrzeby kontrolowania - a jedynie będąc.
Cytując Grofa:
"Wewnętrzne uzdrowienie zaczyna się w momencie, kiedy przestajemy tłumić, a zaczynamy oddychać."
A więc… weź oddech. I sprawdź, co tam znajdziesz.
Dobra a co polecasz, jak zacząć. Co czytać jakie ćwiczenia itp.